że chociaż warunki życia tak znacznie się pogorszyły, chociaż musieli dosłownie wysprzedawać świeżo nabyte osobiste rzeczy, żeby kupić żywność i zwłaszcza opał na zimę (tym razem tylko część potrzebnego drzewa, resztę uzupełnili tańszym torfem, który w piecu kaflowym wcale nie chciał się palić, a tylko z trudem w dostawionym okrągłym piecyku żelaznym), to jednak rodzice nadal zdecydowacie opłacali prywatne lekcje dla Angusa. Te wysokie opłaty, w budżecie rodzinnym wyższe od całej reszty, miały bezwzględne pierwszeństwo, nawet przed żywnością. Angus miał ciężkie wyrzuty sumienia, ale w odpowiedzi na swoje perswazje niezmiennie słyszał, że on stanowi najważniejszą inwestycję i ma się nadal uczyć