skórzanych spodniach i wysokich sznurowanych cholewach jakby się mierzył wzrostem z klaczą, która znów stanęła dęba zawisając przednimi kopytami nad głową śmiałka, zamknąłem oczy, a za moment było tam pełno ludzi, przecisnąłem się, ten człowiek w lewej ręce trzymał zszarganą uzdę, a prawą dłoń przyciskał do rany konia, różowa krew pieniła się na jego palcach, koń drżał spazmatycznie, wtem z bezradnego zamieszania wyłonił się weterynarz w brudnym kitlu,i nie pamiętam, nie pamiętam.<br><page nr=183> Teraz dwa jednocześnie obrazy nakładają się uparcie na siebie, jak dwa zdjęcia na jednej kliszy, pierwszy z nich musiałem widzieć wcześniej lub później, gdyśmy z Nel przejeżdżali koło