panów z Wiejskiej. Jak mówi przysłowie, jeden lubi śliwki, a drugi córkę ogrodnika. I dopóty, dopóki z tych upodobań nie wynika nic złego ani dla ogrodnika, ani dla jego córki, jest to wyłącznie sprawa amatora śliwek bądź córki ogrodnika. Teraz piłka znajduje się na boisku prezydenta. Trudno przewidzieć, czy dając pierwszeństwo przedwyborczym kalkulacjom, "odpuści" on sprawę, czy też przeciwstawi się ewidentnemu psuciu prawa. Przecież uchwalenie prawa jawnie inspirowanego ideologicznie i w dodatku niewykonalnego jest psuciem prawa. Zwłaszcza gdy chodzi o prawo tej rangi co kodeks, które powinno być prawem "dalekiego zasięgu", prawem społecznego konsensusu, stabilizującym świadomość prawną na dłużej niż jedna