pewność siebie stracił naraz pogodny, przyobiedni optymizm, a myśl o chłopach czekających w sieni stała się nagle nieznaśna, obrażająca -Zapukano do drzwi. Wszedł służący z tacą, na której dymił imbryk i dźwięczały filiżanki. Mocna woń kawy zapachniała w kancelarii.<br>- Commissorium nie zając! - zaśmiał się pan Czarkowski. - A kawie trzeba dać pierwszeństwo, komisarzu kochany...<br>Podszedł jeszcze do wielkiej, dębowej szafy i z głębin jej wydobył ciemną, pękatą butelkę , tudzież dwa kieliszki.<br><page nr=150> - Benedyktyn... coś znakomitego! - rzekł rozstawiając szkło na stole.<br>- Przepadam za benedyktynem, zwłaszcza jeśli ten oryginalny, z opactwa Fecamp... - ożywił się komisarz i, jakby zapominając o rozkładaniu swych papierów, znacznie wygodniej rozparł