gospodarza zajazdu, uśmiechała się bezmyślnie, rybio, całym pyskiem, i parła, nie mogłam się ruszyć, czułam, że mnie dotyka po nogach, po biodrach i wyżej, a taka śliska, co ona ze mną robiła, to bolało, nie ryba, pies, o matko, drapał pazurami, czarny pies rzucał się na mnie, byłam <page nr=10> naga, nie pies, gospodarz zajazdu, coś mówił, ale nie rozumiałam, a on tymi łapami, takie zwierzę, jakieś głosy w pobliżu, jacyś ludzie, już wiedziałam, że to sen, tylko nie wiedziałam, gdzie jestem, otworzyłam oczy i było jasno, chyba świt, i ktoś mnie obejmował za szyję i całował. Diego! - Wiesz, Dolores, Baskowie właśnie wyszli