przesącza się przez palce. Przyczyny tego bólu nie mógł zrozumieć. Patrzył wytrzeszczonymi oczyma na wijącego się w konwulsjacn człowieka i chciał krzyczeć, ale krzyk, jak wtłoczony, zbyt gruby korek, nie wychodził przez wąską szyjkę ust <page nr=207>.<br> Rozmiękłymi palcami pochwycił umierającego za ramiona i, potrząsając nim, bełkotał:<br>- Sierioża!<br>Chciał powiedzieć coś ciepłego, pieszczotliwego, lecz w gorączkowo przetrząsanej stercie słów nic odpowiedniego nie znajdował. Tylko ręce kurczowo ściskały suche, bezwładne ramiona.<br>Naraz, przypomniawszy sobie coś, wyciągnął z kieszeni flaszkę koniaku, odkorkował ją zębami i, podtrzymując pieczołowicie jedną ręką głowę umierającego, drugą przechylił mu do ust butelkę. Sergiusz pił chciwie, do ostatniej kropli. Po ciele