Ot, dopiero pytam się kelnera... tak, jakoś tam comme une vache espagnole z chińska po węgiersku: "A cóż on, ten Nemrod, będzie strzelał? I gdzie?" Tamten nastroszył się, czupurny bardzo (oni tu wszyscy czupurni), i tłumaczy: "ptaszki - powiada - piccoli, piccoli... o takie - pokazuje, jak dłoń... Campania Romana <page nr=90> - powiada - ptaszki piccoli pif, paf, bardzo dużo ich jest". No, a Nemrod nie siada, broń Boże; zdenerwowany, kawę żłopie, buły pcha, żeby - znaczy się - siłę mieć te piccoli mordować. A piesek, pokorny taki, stoi, patrzy, jak jego koźlarz obżera się, i chwostikom, biedactwo wilajet... No! Porwali się! Znowu huk, stuk i tak, aż nieprzyzwoicie