też, żeby uciec od smutku i rozpaczy.</><br><who2>Włodek: Miałem serdecznego przyjaciela, takiego na dobre i na złe. Feralnego dnia wsiadł do żuka, wiedział, że jedzie z pijanym kierowcą, sam też był lekko wstawiony, więc mu to nie przeszkadzało. Po kilkunastu kilometrach wylądowali na drzewie, Janusz zginął na miejscu. Płakałem i piłem, piłem i płakałem. Na grób przyjaciela chodziłem jeszcze z jednym koleżką. Najpierw wypijaliśmy połówkę <br>- po trzeźwemu chyba nie byłbym w stanie pójść na cmentarz, bo zdechłbym z rozpaczy.<br>Przy grobie Janusza rozpijaliśmy drugą butelkę w ten sposób: łyk ja, łyk kolega, a trzeci wylewaliśmy na grób i tak aż do