Typ tekstu: Książka
Autor: Nienacki Zbigniew
Tytuł: Księga strachów
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1967
padł jak martwy .
Kasia go odnalazła i ryknęła płaczem, a my uciekliśmy. Rozstając się ze mną, Fryderyk zagroził mi: "Do jutra, panie Kuryłło. Jutro pogadamy trochę inaczej". Więc dziś rano wolałem cichaczem wymknąć się z obozu:
- I pan te bajki wmawia nam na serio? - szydziła Zenobia. Nigdy nie słyszałam o pistoletach gazowych. Sebastian najadł się boczku albo miał atak serca.
Wyjąłem z kieszeni mosiężną tulejkę.
- Znalazłem ją na miejscu, gdzie padł Sebastian. Jest to łuska naboju pistoletu gazowego.
- Powinienem chyba o tym wszystkim powiadomić milicję powiedział pan Kuryłło.
- Milicję? - powątpiewałem. - Już chyba raczej Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Nie ma świadków, że
padł jak martwy &lt;page nr=149&gt;.<br> Kasia go odnalazła i ryknęła płaczem, a my uciekliśmy. Rozstając się ze mną, Fryderyk zagroził mi: "Do jutra, panie Kuryłło. Jutro pogadamy trochę inaczej". Więc dziś rano wolałem cichaczem wymknąć się z obozu:<br>- I pan te bajki wmawia nam na serio? - szydziła Zenobia. Nigdy nie słyszałam o pistoletach gazowych. Sebastian najadł się boczku albo miał atak serca.<br>Wyjąłem z kieszeni mosiężną tulejkę.<br>- Znalazłem ją na miejscu, gdzie padł Sebastian. Jest to łuska naboju pistoletu gazowego.<br>- Powinienem chyba o tym wszystkim powiadomić milicję powiedział pan Kuryłło.<br>- Milicję? - powątpiewałem. - Już chyba raczej Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Nie ma świadków, że
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego