dociera do portu, gdy ocean się uspokaja i kończą strrraszne chwile, przekorny chór pokładowych wisusów kwituje ostatnią zwrotkę nieco zmienionym refrenem, dołączając dysharmoniczną codę: "Zero Be, zero Be, z nami beznadziejnie źle. Zero Be, zero Be! Gdzie się podział wiatr?".<br> Nagrywam to wszystko na magnetofon z niemałymi przeszkodami. Kabel mikrofonu plącze się bowiem z cumą kota, który daje popis swych hafciarskich uzdolnień. Wyplątuję bestię, która powtarza stary numer - nabrawszy wody na podłodze jak gąbka, wskakuje na koję podejmując manewr nazywany "autowyżymaczką". Potrafi tak przenosić litry wody w ciągu dnia.<br> Mała rzecz, a jak cieszy. Brzdąkam sobie te beauforty i cieszę się, że