i usmoleni zecerzy, jak dziwni wirtuozi, z rękami w odciskach, cwałowali rozsypanym tabunem palców po maleńkich brukowcach klawiszy. Miarowo to podskakiwały, to opadały dźwignie i zgapione litery jak żołnierze skrzyknięci na zbiórkę błyskawicznie ustawiały się w rząd. Potem czcionki jak pływacy z odskoczni rzucały się w dół, do basenu z płynnym ołowiem, aby po chwili wypłynąć stamtąd spoistą linijką zdania:<br>Dziś, o godz. 12 w południe, pierwszy trans<br>Znowu litery gonią litery, aby, rozpalone biegiem, po chwili wynurzyć się nowym smukłym wierszem: port broni i amunicji wysłany z Lionu do Polski<br>I dalej:<br>utknął w odległości 80 km od granicy niemieckiej