którym słabo władała.<br>Podała mu rękę ciężkawą, jak do podtrzymania, bez uścisku powitalnego.<br>- Proszę siedzieć... Zaraz skończą - pokazała ruchem głowy jadalnię - Nie ma pan żalu do męża? Chciałabym, żeby pan go zrozumiał, on musiał - próbowała przeniknąć zamkniętą twarz. Oczy duże, orzechowe, nawet ładne, spoglądały na Tereya łzawo. - Przyszła instrukcja, żeby po cichu oczyścić placówkę z niepewnego elementu. Nie on pana wyznaczył, kolektyw zadecydował. Mąż mówił, że panu nie zrobi krzywdy. Przecież musiał być ostrożny. Czy pan rozumie?<br>- Tak. Za dużo rozumiem.<br>- Nikt nie wierzył, że pan wróci. Gdyby pan nie wyjeżdżał wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale opinia jeszcze nie poszła. Niech pan