wieśniaczkę w okolicy, z kwiatem kaliny wplecionym we włosy, uginającą się pod stosem mokrej bielizny, z pralnikiem pod pachą. Teraz, słysząc jej prostackie "ojej, ojejku", oddaliła się bezszelestnie "z burzą w sercu i krzykiem boleści". Nie mogła zasnąć tej nocy. Gdy pochylił się nad nią, a było to już dobrze po północy, udała, że śpi. Nazajutrz pojawił się na porannej kawie zabielonej smakowitym kożuszkiem śmietany. - No, czuję się o wiele lepiej, cuda czyni ta hydroterapia, trzeba mi będzie przedłużać czas kąpieli... - czule jak zwykle ucałował jej dłonie z obu stron, na powitanie. - Wczoraj jak wróciłem, tak smacznie spałaś, że nie miałem