biły dzwony.<br>Z Saint-Pierre, z Saint-Clotilde, z Saint-Louis, z małych, rozrzuconych kościołków dzielnicy Saint-Germain, odpowiadały im płaczliwym podźwiękiem dzwony katolickiego Paryża.<br>Głuche, łzawe dzwony nad miastem ołowianymi pięściami tłukły się we wklęsłą spiżową pierś i z wnętrza kościołów odpowiadał im łomot kurczowo zaciśniętych rąk i gorzki, pobożny mamrot. Nabożeństwo z wystawieniem Sakramentu trwało bez przerwy, odprawiane przez woskowych księży słaniających się ze zmęczenia.<br>W cerkwi dzielnicy Passy metropolita w złotych ryzach gęstym, dostałym basem czytał ewangelię i dzwony dzwoniły wszystkie, jak w dzień wielkanocny.<br>Paryż trzasł na nowo wzdłuż szerokiego szwu Sekwany, sfastrygowanego niegdyś naprędce białymi nićmi