że niech skonam.<br>Patrzyli za nimi, dużym i grubym, i tym drugim mniejszym, <br>szczupłym i zgrabnym (nawet oni to zauważyli - śliczny <br>jak dziewczyna - zachwycała się nocna), jak szli gęsiego - Paluch <br>prowadził, Kaziu za nim, nie za wolno, nie za sztywno, w sam <br>raz.<br>Odwrócili głowy, gdy usłyszeli śmiech Pinokia, chichot <br>podobny do tego w nocy. Zagwizdał, minął ich nie patrząc, <br>i odszedł w przeciwną stronę, niż poszli tamci.<br>- I popatrz... - przeciągnął Łysy zdumiony. - Jak <br>to jest, chłopaki, Kaziu narozrabiał, a walnęło <br>w Pinokia. Nokaut. Rozumiecie co?<br>- Zawsze był nienormalny. - Listonosz zatarł dłonie, <br>jakby ubił nadzwyczajny interes. - Każdy wariat znajdzie <br>guza, jeśli