swoim - powiedzmy - ciałem. Sam był światowcem, na gubernialną co prawda skalę, przystojnym, rozchwytywanym w okolicy "kawalerem do wzięcia", pocieszycielem nieszczęśliwych w małżeństwie sąsiadek. Gdy matka oznajmiła Elizie, że pan Piotr poprosił o jej rękę i że będzie jej z nim dobrze, co wtedy czuła? Niech powie o tym sama: "Gdyby podówczas kawałek drewna za człowieka przebrano i powiedziano mi, że gdy wyjdę za niego, będę panią siebie, że on mnie wozić będzie po zabawach, zgodziłabym się wyjść za drzewo" - oceniła po latach swe, a raczej matki, postanowienie.<br><br><tit>Poślubna noc...</><br><br> Dlaczego piękny ziemianin ożenił się z niepozornym, nieopierzonym podlotkiem? Czyżby pani Franciszka