jeszcze nie zastygłą, nie spełnioną w przestępstwie. Słowem, był sam wszechmożliwością.<br> Nie przypominam źródeł: biografia wyjaśnia wszystko i nie wyjaśnia niczego. Poszukuję raczej znaczenia, jakie Złodziejaszkom nadał Gombrowicz. Prawdę objawiał on zwykle ukradkiem: jeśli układy symetryczne rozbijał zwykle chaotycznymi "kupami" (jak spór Księcia z Hufnaglem w Operetce), to własne wnioski podprowadzał boczkiem, "skosem", zaskoczeniem. Tak i tutaj: rewolucję zrobił Hufnagiel, ale Operetka kończy się triumfem Albertynki. Z królestwa stroju, z secesyjnego wydziwaczenia, co wiktoriańską obfitość mieszało z paryską pieprznością, wytrysnęła Młodość, symboliczna lub nie, jak chcecie; wybuchło niższe piękno, wszechmożliwość, nagość. Dzięki Złodziejaszkom.<br>Czy nie postąpili oni trochę tak jak Gombrowicz