na wszystkie strony.<br>Mężczyzna w zielonym fraku znów wkroczył na arenę i zapowiedział paradę koni oraz występ woltyżerki. Przy wejściu za kulisy czekał na niego karzeł z przeciągniętą liną - była to pułapka zastawiona na konferansjera - ale zamiast niego przy potrąceniu liny wywrócił się liliput, który w ślad za znikającym konferansjerem podskakiwał jak żaba.<br>Po końskich pióropuszach, barwnych skarpetkach, lewadzie i ruladzie, a także po występach pary akrobatów ubranych w obcisłe kostiumy, zielony frak zapowiedział magika, którego nazwał iluzjonistą, a wszyscy szukali wzrokiem śmiesznego karła, ciekawi, co wymyśli tym razem. Nagle konferansjer złapał się za brzuch, okropnie skrzywił twarz, a muzyk z