bo już nawet krzyża na grobie nie było. I wiesz, co? W końcu doszli po nitce do kłębka. Okazało się, że przed wielu laty pochowano w tym miejscu młynarza, a zanim minął rok od jego śmierci, wdowa, ze trzydzieści lat od niego młodsza, wyszła za czeladnika. Żyli jeszcze ludzie, co pogrzeb pamiętali, i cała sprawa wyszła w końcu na jaw. A było tak: kiedy młynarz spał, żona do izby czeladnika wpuściła, ten wziął gwóźdź, staremu do czoła przystawił, młotkiem raz huknął, i było po wszystkim. Gwoździa trupowi z głowy nie wyciągnęli, tylko mu włosy tak uczesali, żeby nic nie było widać