jakieś kroki na korytarzu, tak <br>podobne do kroków mamy, że serce kurczyło się gwałtownie <br>i zamierało w oczekiwaniu, uchylone drzwi do jej pokoju (tego <br>pokoju, który teraz był pusty) - wszystko to sprawiało, <br>że łkanie, które przycichło już we mnie na <br>chwilę, stawało się znowu silniejsze i nie mogłam <br>go już pohamować. <br><br>- Tak! Tak! Masz powód do płaczu! - krzyczała <br>Frulein Anna. - Krzywdzę cię przecież! Biję <br>cię! Jeść ci nie daję! Płacz! Co cię obchodzi, <br>co sobie pomyśli ojciec, co sobie wszyscy o mnie pomyślą, <br>ty złe, niewdzięczne dziecko! <br><br>Więc starałam się powstrzymać całą siłą <br>woli łkanie, ale im bardziej się starałam, tym