Polina.<br><br>- Tak, tak, pokaż Polinę! - zawołała Krysia.<br><br>Pomyślałem chwilę, po czym stanąłem pod piecem, jak to ona zazwyczaj robiła. Imitując jej głos, gestykulację i mimikę zadeklamowałem:<br><br> Kak ispaniec opjanionnyj wieroj w Boga i liubowju...<br><br> Po skońezeniu przymknąłem oczy i bezwładnie opuściłem ręce wzdłuż ciała.<br><br>Widocznie dobrze naśladowałem Polinę, gdyż rodzice pokładali się ze śmiechu. Ona jedna tylko zachowała powagę i rzekła z przekąsem:<br><br>- I kogo ty przedrzeźniasz, głuptasie?<br><br>To "i kogo" powiedziane było tonem urażonej księżniczki, świadomej swojej władzy i przewagi.<br><br>Nie zwracając na mnie więcej uwagi Polina, jakby coś nagle sobie przypomniała, wyjęła z torebki list Jurczenki.<br><br>- Stanisławie Bernardowiczu, szwagier