nie było. Ale mimo wszystko mogło być gorzej. Pierwszą osobą, która go odwiedziła, był nadleśniczy, zjawił się niejako z urzędu. Miał zmartwioną minę. <br>- To ja pana w to wpędziłem, gdybym wiedział, jak to się skończy... <br>- Należy umieć obchodzić się z bronią - odrzekł na to radca. - Sam sobie jestem winien. <br>Chłopaczyna pokręcił przecząco głową. <br>- Nie, nie, to ten mój pomysł z polowaniem... <br>Radcy zrobiło się go żal, ale po pierwsze nie mógł mu powiedzieć prawdy, a po wtóre i tak nie uwolniłaby tego dzieciaka od wyrzutów sumienia, a nawet może wpędziłaby w większe; gdyby się dowiedział, że gość z Kaliningradu w pijanym