to mianowicie, że patrząc na film Oliviera widzi się technikę zabiegu, jakiego dokonał reżyser. Wyszedł on niewątpliwie od inscenizacji teatru, następnie chciał teatr rozszerzyć dzięki filmowi i rozszerzał przez takie chwyty jak np. inscenizowanie zdarzeń zaznaczonych tylko w dialogu lub wydarzeń rozgrywających się poza sceną. Na tym, w gruncie rzeczy, polega chwyt Oliviera, jako adaptatora Shakespeare'a - i wydaje mi się, że <name type="tit">Ryszard III</>, jak i w ogóle filmy tego reżysera, są w jakimś sensie filmami teatralnymi. Ale z drugiej strony Shakespeare jest niewątpliwie pisarzem "filmowym", jest pisarzem, który wykorzystywał te wszystkie środki, którymi później posłużyła się sztuka filmowa. I rzecz kryje