w jego imieniu będę pytał. Chcę <br>przy świadku. Pokibicujesz?<br>- Dostaniesz w gębę. Chcesz teraz?<br>- Teraz, hrabio. Księżyc na liczku Kazia wystarczy mi <br>w zupełności. Oświetli, co trzeba. I w gębę <br>nie dostanę. Założysz się? Idziemy, zbieraj kości <br>do pionu.<br>Kaziu leżał skurczony, z dziwacznie zgiętą ręką, <br>w którą wcisnął prawy policzek. Mdły poblask <br>od okna wydobywał z mroku kawałek ucha zakrytego do połowy <br>lokami. Gdyby nie wiedzieli, można by sądzić, że stoją <br>nad śpiącą dziewczyną.<br>- Zrobi karierę, co? - rzucił chłodno Pinokio. - Ma <br>rację nasza nocna - cherubin. Zakochać się i umrzeć. <br>Otwórz oczęta, ślicznotko, nie udawaj, że śpisz. <br>Nie ten oddech. - Potrząsnął