Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
bo nie od razu mnie poznała - otwarła usta, chcąc wezwać pomocy, ale położyłem jej dłoń na wargach, szepcząc:
- To ja, Drzejek, nie bój się, obiecałem ci, że się niebawem spotkamy,
i poczułem, jak jej wargi twardnieją i przylegają wilgotnie do mojej dłoni, i podniosłem drugą rękę, i objąłem jej twarz: policzki dziewczyny płonęły, i zbliżyła wargi do moich ust, i całowaliśmy się jak wtedy, na wycieczce rowerowej za miasto,
a gdy zabrakło nam obojgu tchu, usiedliśmy w cieniu drzew pistacjowych, Sonia wprost na trawie, po turecku; wiedziała, że patrzę, i wcale się nie wstydziła, choć nie miała nic pod sukienką, musiała
bo nie od razu mnie poznała - otwarła usta, chcąc wezwać pomocy, ale położyłem jej dłoń na wargach, szepcząc:<br>- To ja, Drzejek, nie bój się, obiecałem ci, że się niebawem spotkamy,<br>i poczułem, jak jej wargi twardnieją i przylegają wilgotnie do mojej dłoni, i podniosłem drugą rękę, i objąłem jej twarz: policzki dziewczyny płonęły, i zbliżyła wargi do moich ust, i całowaliśmy się jak wtedy, na wycieczce rowerowej za miasto,<br>a gdy zabrakło nam obojgu tchu, usiedliśmy w cieniu drzew pistacjowych, Sonia wprost na trawie, po turecku; wiedziała, że patrzę, i wcale się nie wstydziła, choć nie miała nic pod sukienką, musiała
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego