w stronę pomnika, pod którym trzech staruszków salutuje, zaś pozostali oklaskują, oklaskują, oklaskują. <br>Patrzy Hans za oddziałem. Masywne plecy, marszczone machnięciami wyrzucanych do przodu ramion. Już skręcili w boczną uliczkę.<br>Koniec muzyki. Dziwna po marszu cisza. Powojenny pokój trudny do przyjęcia. Dziennikarz przybiegł do grupy, gdzie osobistości uściski rąk wymieniają, polówki do plastikowego worka wpuszczają. <br>A tu warkot motocykla. Dwaj policjanci. Stają, kaski zdejmują. Ten drugi kopertę z torby wyciąga i patrzy, komu by ją wręczyć. Ludzie wokół Hansa już się rozchodzą... ale stanęli, bo co to? "Policja... weteranów?" Teraz jeden z nich list biały czyta półgłosem, dla swoich. Wybuchem słów