na chłodne kraje. Połączyli chyba meksykańską trawę, taką o sile bomby atomowej, z przemysłowymi konopiami syberyjskimi. Szło o to, żeby krzaki szybko dojrzały w czasie krótkiego północnego lata. Druga para pojechała na zakupy do Amsterdamu, trzecia wniosła know-how, a my daliśmy ziemię. Rodzicom powiedziałem - jak już były <orig>krzaczory</> po półtora metra - że to ziółka lecznicze . Z tych ośmiu krzaków mieliśmy palenia na dwa lata, a nie palimy mało. Plus wszyscy znajomi, którzy przychodzili w gości. Boże, pięknie było. Sama radość, żadnych <orig>paranojek</>, złych klimatów, nieustająca <orig>śmiechawa</>.<br>Miejscowym we wsi, gdy się pytali, też mówiłem, że to ziółka dla babci. Niby