przenocowaliśmy, po czym rankiem stanęliśmy w Aix. Użyczyłem Wiktorii pokoju najlepszego w pałacu mym, sam przenosząc swoje skromne Lary i Penaty na plebanię do kościoła Świętego Zbawiciela.<br>Wszelako, gdy o umówionej porze przed nieszporami wróciłem do pałacu, zamiast pięknej, młodej Wiktorii powitała mnie, Boże odpuść, starucha o włosach jak mleko, pomarszczona i bezzębna, z trudem suwająca się na obolałych, pokrytych wrzodami nogach, podpierająca się kosturem. Widząc me zdziwienie, wyrzekła, osuwając się na fotel:<br>- Czas zawsze cię doścignie... Możesz na chwilę skryć się przed nim, uciec albo go przechytrzyć, ale niebawem sięgnie po swoje. Nie wiele mam dni przed sobą, więc słuchaj