Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
kawałek dykty na wypadek deszczu. Polek czatował tu od rana. Kiedy Wisia szła do szkoły, nie zaczepił jej, bo chciał napaść oczy bolesnym dlań widokiem; gdy wracała, nie miał już śmiałości zastąpić jej drogi. Potem, zrozpaczony beznadziejnym oczekiwaniem, chwycił się środków ostatecznych. Przechadzał się wzdłuż płotu z całą ostentacją, gwizdał ponad miarę głośno, próbował coś śpiewać, choć głos mu jakoś nie dopisywał. Gdy i to przeszło bez echa, majstrował coś z hałasem na drodze, coś, co nie miało sensu i przeznaczenia. Wbijał jakieś patyki w twardą niczym kamień ziemię, spinał je w dziwne konstrukcje i obudowywał łapkami choinkowymi. Wszystko daremnie. Ani razu
kawałek dykty na wypadek deszczu. Polek czatował tu od rana. Kiedy Wisia szła do szkoły, nie zaczepił jej, bo chciał napaść oczy bolesnym dlań widokiem; gdy wracała, nie miał już śmiałości zastąpić jej drogi. Potem, zrozpaczony beznadziejnym oczekiwaniem, chwycił się środków ostatecznych. Przechadzał się wzdłuż płotu z całą ostentacją, gwizdał ponad miarę głośno, próbował coś śpiewać, choć głos mu jakoś nie dopisywał. Gdy i to przeszło bez echa, majstrował coś z hałasem na drodze, coś, co nie miało sensu i przeznaczenia. Wbijał jakieś patyki w twardą niczym kamień ziemię, spinał je w dziwne konstrukcje i obudowywał łapkami choinkowymi. Wszystko daremnie. Ani razu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego