nawet chodzić do liceum, do sióstr. To nie jest dobrze, jak dziecko żyje w takich warunkach, jak te wasze! - palnęła i nagle ze zdumieniem odjęła słuchawkę od ucha, spojrzała na nią, potrząsnęła. - Poszedł sobie - powiedziała rozzłoszczona. - Uszy bym mu oberwała! Dalej, Orelka, chodź do domu. Zrobimy sobie dobrą kolacyjkę.<br>A ponieważ Aurelia - drżąc na całym ciele - jakoś nie mogła ruszyć się z miejsca, babcia wzięła ją, jak dzieciaka, za rękę i pociągnęła po prostu za sobą, przez przejrzyste fiolety zmierzchu, czające się w powietrzu. Poszły razem, bez słowa, w stronę białego domku z niedużymi ciemnymi oknami. One też wkrótce miały się