dygnitarzy - Róża lubiła po koncercie gawędzić, z dala obserwując syna. W zgrabnym mundurku ośmioklasisty błyskał nieczule zębami, krzywił puszyste wargi, panny cierpiały, a Róża nasycała się zemstą. Ach, wreszcie, wreszcie przestawała być ofiarą, wreszcie kamieniało w niej kobiece, ubroczone serce - niedobrym wzrokiem, niedobrą męską siłą Władysia sama mogła teraz ranić, poniewierać kobiety! <br>- I - jeżeli odchodziła z Adamem - wszystkim było wiadome, dokąd prowadzi ją droga... Do skromnego domu, do niemiłego małżeńskiego łoża, do jutra bez niespodzianki. Z Władysiem - Róża zawsze odchodziła w nieznane. <page nr=52><br>6<br>W wieku lat dwudziestu paru Władyś zaręczył się po raz pierwszy. Przebywał wówczas za granicą na studiach, pogrążony