powrotnej drodze ze szkoły, mógłby mnie pozdrawiać, machać ręką. Wiesz, Tomaszu - szeptał - podobno z tamtej sali już wychodzi się do domu. To jest ostatni próg do przekroczenia. Tak mówią... <br>Ale zaraz potem krzywił się, jakby mu się coś bolesnego przypomniało, odwracał wzrok w stronę sufitu albo cały chował się pod pościel. I leżał taki kokon na szpitalnym materacu, drżał, poruszał się; miałem wrażenie, że za chwilę kokon pęknie na pół, a ze środka wyfrunie wielki motyl, zakreśli łuk nad salą i na zawsze zniknie za oknem.<br>Ojciec opowiadał, już jakby w półśnie, zmęczony, dziwne historie o konwojach, o ciężarówkach, które przewożą