okna<br>"puk, puk, puk". Ki diabeł w taką noc? - sobie myślę. Ale idę otworzyć,<br>bo choćby to był diabeł, to niech se posiedzi przy piecu i ogrzeje się,<br>zanim sobie pójdzie. Otwieram i patrzę, a to Szymon. No to ja od razu<br>po księdza. Przyszedł wikary (Szymon leżał na białej pościeli, w<br>granatowej dwurzędówce z białą nitką, i udawał trupa), zrobił to swoje<br>ostatnie namaszczenie i jak namaścił, tak sobie poszedł. A my ze starą<br>trzy dni później z trumną pełną kamieni pojechaliśmy Szymona pogrzebać.<br>Pogrzebaliśmy go jak się patrzy, a Szymon w lesie. Już trzy lata tam<br>tak siedzi. Więc