Na Aramontu martwym brzegu.<br><br>Zmory wylęgłe pod Zodiakiem<br> Rzuciły na nas klątwę wód<br>I posypały sen nasz makiem,<br> I wiodą nas na wschód, na wschód,<br>Zmory wylęgłe pod Zodiakiem.<br><br>O głaz posępny Aramontu<br> Wnet się rozbije twoja łódź.<br>Zniknąłeś we mgle horyzontu,<br> Dziś z horyzontu do mnie wróć,<br>Na głaz posępny Aramontu.<br><br>Bóg nas nakarmił gwiezdnym chlebem,<br> Głębinną solą, wodnym mchem,<br>Zapomnij, żeś był ongi niebem,<br> A ja znużonym, sennym dnem;<br>Bóg nas nakarmił gwiezdnym chlebem.<br><br>Usnęła ludzkim snem busola,<br> Pomyślna <orig>wieja</> mija nas,<br>Okręty niesie fal bezwola<br> Na Aramontu krwawy głaz,<br>Gdy uśnie ludzkim snem busola.<br><br>Mam dla żeglarzy grób