na niego z uśmiechem, inżynier począł chodzić jeszcze szybciej. Chodził po podłodze wyłożonej <orig>encyklopedofixem</> w sposób, rzekłbym, przesadnie witalny, kroki jego były równe, energiczne, zwroty na pięcie wykonywał z elegancką precyzją, żona już się nie uśmiechała, wodziła burymi oczami za kursującym po pokoju Heniem, zrozumiałem, że ta manifestacja witalności jest poskramianiem kalekiej żony o poetycznych skłonnościach. Dziewczyna spojrzała na mnie, potem wzrokiem obiegła pokój i znów wodząc oczyma za mężem powoli poczęła wysuwać przed siebie chromą nóżkę, tak po parę centymetrów wysuwała, Henio jednak nie dostrzegał manewru żony, chodził po pokoju z prawdziwie technokratyczną dokładnością, żałosna kontrdemonstracja żony traciła w ten