Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 5 (153)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
pewnością będziemy długo pamiętali, bo coś takiego się po prostu nie zdarza - wspomina dyspozytorka pogotowia ratunkowego w piętnastotysięcznym B., położonym na wschodnim krańcu Polski. - Wyglądała jak rozżarzony pogrzebacz wyjęty prosto z ognia. Jakby tego było mało, widać też było świeże ślady pobicia, sińce i krwiaki. Kazimierz Gąsowski, na którego wezwanie posłałam po nią karetkę, miał rację: liczyła się każda minuta i gdyby pomoc nie nadeszła szybko, ta kobieta mogła umrzeć...
- Przyjęliśmy ją późnym wieczorem - opowiada doktor Stefan G., który akurat tamtej nocy miał dyżur w szpitalu w B. - Z poparzonego ciała skóra schodziła płatami, ukazując krwawe, żywe mięso. Plecy to był
pewnością będziemy długo pamiętali, bo coś takiego się po prostu nie zdarza&lt;/&gt; - wspomina dyspozytorka pogotowia ratunkowego w piętnastotysięcznym B., położonym na wschodnim krańcu Polski. &lt;q&gt;- Wyglądała jak rozżarzony pogrzebacz wyjęty prosto z ognia. Jakby tego było mało, widać też było świeże ślady pobicia, sińce i krwiaki. Kazimierz Gąsowski, na którego wezwanie posłałam po nią karetkę, miał rację: liczyła się każda minuta i gdyby pomoc nie nadeszła szybko, ta kobieta mogła umrzeć...&lt;/&gt;<br>&lt;q&gt;- Przyjęliśmy ją późnym wieczorem&lt;/&gt; - opowiada doktor Stefan G., który akurat tamtej nocy miał dyżur w szpitalu w B. &lt;q&gt;- Z poparzonego ciała skóra schodziła płatami, ukazując krwawe, żywe mięso. Plecy to był
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego