mewa <br>na okrętu maszcie, <br>zapaliłeś ogień <br>na wysokiej baszcie. <br>Płonie ogień w górze <br>nad gniewnym przybojem, <br>ale mocniej płonie <br>małe serce moje... <br> Cieszył się Wit i ściskał ręce dziewczyny. Zbierał dla niej fioletowe kwiaty mikołajka, zrywał naręcza bursztynowych gałązek żarnowca. Ale kiedy tylko poczynało zmierzchać, odchodził i wracał na swój posterunek. <br><br>- Przysiągłem, miła moja, przysiągłem na puckim zamku przed królewskim starostą, iż co nocy od zmroku do świtu nie opuszczę latarni, nie odstąpię ognia, choćby ziemia w posadach się trzęsła, choćby morze z brzegów wystąpiło. Muszę cię tedy opuścić. Do jutra. <br><br> - Niedługo już, a będę czuwać tu razem z tobą - odpowiadała