poszedłem przeczekać na leżąco najgorętszą porę dnia. Na piątą stawiłem się u Campillich.<br>Służący, tym razem nie w swojej bluzie paskowanej, ale białej, wprowadził mnie do salonu na lewo od holu. Była to sala ogromna, pełna luster i świeczników. Na ścianach mnóstwo obrazów, obicie ścian złoto-niebieskie. Takież obicie na potężnych meblach barokowych, przynajmniej na tych kilku z których zdjęto pokrowce w jednym kącie salonu. <page nr=35> Wprowadziwszy, służący poinformował mnie, że państwo zejdą za chwilę, i zostawił samego. Zacząłem więc kontemplować salon i obrazy. Największy z nich, współczesny, przedstawiał młodzieńca na progu kościoła, otoczonego gromadą żołnierzy w papachach. Bliżej stojący, o twarzach