z... Tajwanu, od mojej koleżanki po piórze, Mówiliśmy uprzejmie o wszystkim i o niczym i mimo że doceniałem jej poświęcenie (6,2 zł/min.), jej słowa wlatywały jednym, a wylatywały drugim moim uchem. Ale tylko do momentu, gdy rozmowa zeszła wreszcie na sprawy naprawdę ważne, a mianowicie na psa w potrawce Xoa-genji z dodatkiem świeżych pędów bambusa. Tak przejąłem się tym psem, że w dzień po pogawędce z Zuzią zaniosło mnie do restauracji "Mandaryn", która w zimowej stolicy Tatr pełni niewątpliwie ważną rolę przyczółka przyjaźni polsko-chińskiej.<br>Wewnątrz króluje chińska czerwień.<br>Kelner, pan Darek, przyniósł ÉÇ o okładkach w kolorze