Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
w zszarzałej komży ludzie klękali w śniegu obsypanym migotem, jakby ktoś rozrzucił tony żelaznych opiłków. I Jassmont ukląkł na jedno kolano. Nad domami, nad ulicami zawisła ciemna chmara ptaków. Szukających żeru lub pragnących ogrzać się w cieplejszym od dymów miasta powietrzu. Te ptaki nie wydawały żadnych odgłosów - święte milczenie wobec powagi śmierci. Wrażenie tym silniejsze, że ludzie wyglądali jak niemrawe owady. Jassmont pochylił głowę nie tyle w religijnej pokorze, co ze świadomością, iż znajdzie uzasadniony wyrzut w oczach księdza. Wyprostował się jako jeden z ostatnich. W przejrzystym powietrzu, daleko, za sinymi polami zobaczył wydłużony wał lasu, czarny jak zmoczony żużel. Wydawało
w zszarzałej komży ludzie klękali w śniegu obsypanym migotem, jakby ktoś rozrzucił tony żelaznych opiłków. I Jassmont ukląkł na jedno kolano. Nad domami, nad ulicami zawisła ciemna chmara ptaków. Szukających żeru lub pragnących ogrzać się w cieplejszym od dymów miasta powietrzu. Te ptaki nie wydawały żadnych odgłosów - święte milczenie wobec powagi śmierci. Wrażenie tym silniejsze, że ludzie wyglądali jak niemrawe owady. Jassmont pochylił głowę nie tyle w religijnej pokorze, co ze świadomością, iż znajdzie uzasadniony wyrzut w oczach księdza. Wyprostował się jako jeden z ostatnich. W przejrzystym powietrzu, daleko, za sinymi polami zobaczył wydłużony wał lasu, czarny jak zmoczony żużel. Wydawało
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego