promieniami. <br>- Córeczko moja...własna... - zaszeptała. <br>Marta westchnęła. Oparła głowę na ramieniu matki, doznała podobnej rozkoszy jak we śnie, gdy ciało, zawieszone pośród mroźnej próżni, opada wreszcie na murawę. <br>- Mamo, moja mamo - ledwie zdołała poruszyć wargi, bezsilne z radości. <br>W kącie salonu zatrzeszczała podłoga... To Adam wychodził z pokoju. Sunął zgarbiony, powłócząc nogami... Róża mocno trzymała córkę w uścisku. Na progu Władyś nerwowo splatał i rozplatał dłonie - przez mgłę łez obaj wydali się Marcie bardzo dalecy. <br>16 <br>Marta, znana w kraju śpiewaczka, ujrzawszy Różę pośród rodziny - pobladłą, wyrozumiale uśmiechniętą - Marta doznała wyrzutów sumienia okropniejszych, niż gdyby surowo ją zgromiono. Wiedziała, jaki był