grudkę ziemi i rzuciła w psa, potem jakiś patyk i zaczęła tym<br>patykiem wymachiwać, lecz pies ani drgnął. - Jeszczem takiego imienia<br>nie słyszała. Pyrć. Kto daje psu takie imię. Idź, Pyrć, no, idź.<br> A gdy ona odganiała psa, oczom moim ukazały się na cokole litery<br>zagubione pośród burozielonych parchów. Wyłaziły powoli, po pół kreski,<br>po kresce. Od og... od ognia... od ...jny od wojny... od głodu... i od nagłej<br>śmierci... ucho...waj nas Panie... Wstaw... się... za nami Święty... Święty...<br>Izy...dorze... Roku Pańskiego, tu odłamek wyszczerbił, Balbina i Klemens,<br>znów wyszczerbił.<br> - To zaraza - rzuciła matka, klękając ponownie obok mnie. - O