przyzbie, zaczął rzeźbić krówki, ludzi, łęczyckie diabły. Sąsiedzi wyśmiewali go, mówiono - zgłupiał na starość, ale gdy po kilku miesiącach listonosz przyniósł mu pieniądze, o czym oczywiście dowiedzieli się sąsiedzi, zaczęto go nie tylko szanować, ale i naśladować. W ciągu roku rzeźbiło już w okolicy kilkanaście osób, wkrótce ponad trzydzieści. Tak powstał ośrodek łęczycki.<br> <br>Stanisław Zagajewski (ur. 1927) <br>Warszawa <br>Matka podrzuciła go pod drzwi kościoła. Myśli o niej z tkliwością, mówi - wyłożyła koszyk papierem i szmatami, żebym nie zmarzł. Wychowywał się w kościelnych zakładach, robił co było trzeba, ale najwięcej lubił lepić ptaszki. Po wojnie pracował w modelarni przy odbudowie zabytków stolicy. Gdy