On wojewodą nieupokorzonych<br> Braci bezdomnych, co im płaszczem zorza!<br> On lubi masztów śpiew rozbłękitniony,<br> co pada ziarnem w przeorane morza...<br>MATKA klaska Ślicznie, Julo... prześlicznie!<br>CWANY RODAK ziewa No to ja sobie już pójdę...<br>Szanowny Rodak już zaczyna pracować zawodowo...<br>No, do zobaczenia między swoimi.<br>SŁOWACKI odprowadzi go do drzwi, pozdrowi wzniesieniem dłoni, po czym<br> Tam naród głodny, wzrok swój piołunowy<br> śle na horyzont, gdzie już płoną lasy;<br> A ten ci... kałdun swój gronostajowy<br> syci różańcem wieprzowej kiełbasy;<br>MATKA podekscytowana Oh! Brawo, Julo!<br>SŁOWACKI wyciąga z portfelu kosmyk włosów MATKI<br> O matko moja, aniele śliczności...<br> dzięki za pukiel, w którym jaśmin