spojrzeć z olimpijskim spokojem i z perspektywy Olimpu ujrzeć w nim epizod odwiecznych igrzysk, odwiecznego agonu, do jakiego - odkąd istnieje człowiek - stawały jego psyche i soma, jego duch i ciało, jego duchowość i cielesność. <br>Tylko w epoce klasycznej obie te strony człowieka osiągały doskonałą równowagę, trwały w idealnej harmonii. W późniejszych epokach górę brała to jedna z nich, to znowu druga. I jeśli się obecnie wydaje, że cielesność człowieka współczesnego na wierzch wylazła, całą jego duchowość tłamsząc i poniżając, nie oznacza to zaraz ostatecznego upadku ducha. Wystarczy bowiem, że pośród licznej rzeszy eufońskich telewidzów znajdzie się kilku sprawiedliwych słuchaczy, którzy miast