fioletowe zabarwienie jego nosa, może lekko dygocące ręce, a może nieco ochrypły głos, w każdym razie obsługa szpitala na temat abstynencji pana Waldemara nie wypowiadała się ani słowem. Wiadomo, przy tego rodzaju zajęciu, znieczulenie jest konieczne. Sam zainteresowany do krążącej o nim opinii miał umiarkowany stosunek. Dają się ludzie zwieść pozorom i tyle - mawiał do swoich podopiecznych.<br><br><tit><q>Alojz, co ty wyprawiasz?</></><br><br>Pracował więc sobie pan Waldek przez lata całe w swojej zacisznej pracowni, co dzień witając i żegnając jakiegoś nieboszczyka, bez większych niespodzianek. Aż do dnia, kiedy przywieziono mu zwłoki niejakiego Alojzego P.<br><q>- Zamarzł na śmierć, biedak</> - powiedział sanitariusz, który go