Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzejewski Jerzy
Tytuł: Popiół i diament
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1948
było ukraść jak Kossecki.
- Spokój, chłopcy! - odezwał się Szretter. - To nie twoja sprawa. Janusz. Ja tu jestem od zwracania uwag.
Marcin podniósł się tymczasem i stanął na wprost Szrettera. Był bardzo blady, ręce mu się trzęsły.
- Przepraszam cię - powiedział, z trudem zapanowując nad krótkim oddechem. - Ale zanim mi zwrócisz uwagę, pozwolisz powiedzieć kilka słów?
Szretter przyjrzał mu się uważnie.
- Nie teraz. Później, w cztery oczy, owszem.
Marcin zawahał się. Tamten położył mu dłoń na ramieniu. - Siadaj.
I gdy tamten posłusznie to uczynił, sam się cofnął i oparł plecami o mur.
- Posłuchajcie, sprawa tak wygląda. Do poniedziałku najdalej muszę mieć całą sumę
było ukraść jak Kossecki.<br>- Spokój, chłopcy! - odezwał się Szretter. - To nie twoja sprawa. Janusz. Ja tu jestem od zwracania uwag.<br>Marcin podniósł się tymczasem i stanął na wprost Szrettera. Był bardzo blady, ręce mu się trzęsły.<br>- Przepraszam cię - powiedział, z trudem zapanowując nad krótkim oddechem. - Ale zanim mi zwrócisz uwagę, pozwolisz powiedzieć kilka słów?<br>Szretter przyjrzał mu się uważnie.<br>- Nie teraz. Później, w cztery oczy, owszem.<br>Marcin zawahał się. Tamten położył mu dłoń na ramieniu. - Siadaj.<br>I gdy tamten posłusznie to uczynił, sam się cofnął i oparł plecami o mur.<br>- Posłuchajcie, sprawa tak wygląda. Do poniedziałku najdalej muszę mieć całą sumę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego