swoją wirtuozerią. Prześwitywało przez niego biurko, obite ciemną skórą krzesło, stosy nut, okno i korony czerwonych kasztanowców, prześwitywali inni, jakby użyczał im swojej obecności. Aż w niej jaśnieli. <br><br>Po zajęciach u Rotha nie potrzebowałem żadnej rozgrzewki, żadnych ćwiczeń, ale ułożenie palców na gryfie i smyczku to nie to samo co pozycja rąk na pianinie. Wiecznie miałem z tym problemy. Panna Wypych zwracała mi uwagę zrazu spokojnie, zdawałem sobie jednak sprawę, że jej spokój jest krótkotrwały, i bałem się już tego spokoju, on mnie wcale nie uspokajał, ponieważ doskonale wiedziałem, czym się jej spokój kończy, co jest na końcu jej spokoju, i