jego dorastającą córkę ( nazajutrz musieli odlecieć.<br>Kolejny ambasador USA, tym razem z nominacji George'a W. Busha, też miał być polityczny ( był jednym z organizatorów kampanii wyborczej w Karolinie. Miała go czekać trudna przeprawa w Senacie i ostatecznie wolał pozostać kongresmenem w swoim stanie. Na jego miejsce przyjechał zawodowy dyplomata, wieloletni pracownik Departamentu Stanu, William Brownfield. Chilijczycy byli trochę rozczarowani, ponieważ najpierw ambasada amerykańska pozostawała przez pół roku bez ambasadora, a później, zamiast mianować swojego wpływowego znajomego, prezydent wysłał urzędnika - co z tego, że fachowiec, skoro nie ma dojścia do Białego Domu, a w dyplomacji połowa sukcesu to kontakty. Na posterunku w