Typ tekstu: Książka
Autor: Radosław Kobierski
Tytuł: Harar
Rok: 2005
ulicy, w tym samym mieście, czułem się jednak bezpieczniej, choć z tamtej strony zaczęli chyba rzucać kamieniami; upadały bezgłośnie i podskakiwały na bruku, turlając się w dół ulicy.
Ktoś jednak za mną szedł. Wysoki mężczyzna, ubrany w szary, jednolity, długi prochowiec.

W taki upalny dzień szary, może nawet czarny, gruby prochowiec, wysoko postawiony kołnierz, jakby w ochronie przed śnieżną zamiecią, podobnie gruby, filcowy kapelusz. Zatrzymał się i rozglądał na boki, niby to podziwiając architekturę miasta. Ruszyłem.
Ruszył. Wtedy ja stanąłem. On też się zatrzymał. Podniosłem rękę, on zrobił to samo. Czynności te wykonywał równomiernie, nie wyprzedzał mnie ani się nie spóźniał
ulicy, w tym samym mieście, czułem się jednak bezpieczniej, choć z tamtej strony zaczęli chyba rzucać kamieniami; upadały bezgłośnie i podskakiwały na bruku, turlając się w dół ulicy.<br>Ktoś jednak za mną szedł. Wysoki mężczyzna, ubrany w szary, jednolity, długi prochowiec. <br><br>W taki upalny dzień szary, może nawet czarny, gruby prochowiec, wysoko postawiony kołnierz, jakby w ochronie przed śnieżną zamiecią, podobnie gruby, filcowy kapelusz. Zatrzymał się i rozglądał na boki, niby to podziwiając architekturę miasta. Ruszyłem. <br>Ruszył. Wtedy ja stanąłem. On też się zatrzymał. Podniosłem rękę, on zrobił to samo. Czynności te wykonywał równomiernie, nie wyprzedzał mnie ani się nie spóźniał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego